Witam w kolejnym odcinku.

Model, który prezentuję jest pierwszym w II generacji moich miniaturek. Po dwóch modelach z zamierzchłych czasów (przedstawione wyżej scoutcar i wz.34) i paroletniej przerwie w modelarstwie zakupiłem jeden z numerów ModelFana. tam był artykuł o konwersji Mardera Ausf H na M, a w nim kilka rysunków w skali 1:35. A zatem ksero - przeskalowanie planów na 1:72, a potem ołówek, nożyczki i 3 kolejne próby złożenia kadłuba. ten etap był dla mnie najtrudniejszy, zresztą odbywał się wg schematu: narysuj - wytnij - przymierz - przytnij - przymierz - wyrzuć - narysuj jeszcze raz, etc. W końcu jakoś go przebrnąłem. Lufa też nie kartonowa, a wystrugana z ramki wlewowej po jakimś plastikowcu. Efekty są następujące:
Wtedy spodobały mi się pojazdy z otwartym przedziałem bojowym. Później budowałem też oczywiście czołgi, bo te otwarte dodają spoooro pracy
dumapolski, belfast: dzięki. Po pierwszym etapie prac carrier (ostatnie zdjęcie) model odleżał około roku, albo dłużej w szufladzie. Dopiero potem prace znów ruszyły. to niestety los większości tych moich małych modeli - najpierw ambitne plany, później "zmęczenie materiału" i po kilku miesiącach ciąg dalszy, aż do skutku.
Pozdrawiam