Idąc za ciosem, po teciaczku z zacnej firmy wywodzącej się nazwą od pudełka zapałek, w moje ręce wpadła Puma. Nie była ona pierwszą, bo wcześniej w pancernym szale zlepiłem kompletnie błędną, Airfixowską. Ale do rzeczy.
Miniatura samochodu pancernego przepakowana przez Revella zapowiadała się bardzo ładnie, tak też się sklejała. Jak klocki Lego (ach jak kocham śp. Matchboksa :D) Ponieważ producent tak chciał, ustawiłem filigranowy modelik na dołączonej podstawce. Jedyne zmiany w stosunku do oryginału to antenka z włosa od szczotki ;), rozwiercone otworki i dodane szkło w latarence.
Malowana tradycyjnie Pactrami i rzecz jasna- pędzlem.
Scenka przedstawiająca synów Rzeszy ogarniętych zamętem, gdyż fama niesie że zbliżają się jacyś polnische Partizanen.

I powoli wracamy do rzeczywistości...

Nawet w zamęcie nie zauważono, że w niebiezpiecznej bliskości znajduje się mina przeciwpancerna, znana też jako Zweizlotenpolnischenmine






I jako bonus fotografia Gunthera, dzielnego wojaka Tysiącletniej Rzeszy, zapamiętale śledzonego przez rdzennie polską dwuzłotówkę


Oczekuję komentarzy, cięgów, batów.....tradycyjnie.
I tradycyjnie pozdrawiam
Piech