Chciałbym wam zaprezentować sklejony model Mi-28 Havoc z Małego Modelarz nr.1-2 z 1998r.Model został zaprojektowany przez pana Wasiaka którego bardziej obyci w temacie modelarze na pewno znają z bardzo „nierównych” modeli. I tym razem nie było inaczej, ale tego się spodziewałem( był to mój już szósty sklejony model zaprojektowany przez pana Wasiaka).
A oto okładka:

Dlaczego więc wiedząc że porywam się na trudności i problemy w sklejaniu, zdecydowałem się na ten model. A więc chciałem sprawdzić i poeksperymentować zmieniając trochę moje przyzwyczajenia modelarskie, więc wybrałem model którego nie będzie mi żal kiedy coś pójdzie nie tak.
Chciałem sprawdzić ten oto(poniżej) klej introligatorski, który już wcześniej używałem ale tylko do powierzchni płaskich. Jest to klej podobny w wyglądzie do wikolu ale chyba jednak ma lepsze własności klejące. Szybciej schnie.

Wcześniej , wszystkie moje modele przed wycięciem impregnowałem jedną (drobniejsze części z obu stron) tym oto lakierem do impregnacji modeli latających.

Jest to świetny bezbarwny lakier .Po impregnacji tym lakierem nie ma problemu z kształtowaniem kartonu. Nic się nie rozwarstwia i nie łamie. Idealny do starych modeli .Jeśli ktoś używa klejów takich jak ja czyli poliuretanowych lub butaprenu to nie ma żadnych problemów żeby skleić taki zaimpregnowany karton(całkowita porażka jest z klejem BCG).
Używałem do tej pory farbek humbrola i wiadomo że podczas cieniowania krawędzi może nam się coś pobrudzić. Używając rozcieńczalnika humbrola na powierzchnie z tym lakierem nie ma żadnych problemów z wytarciem z kartonu farbki lub nawet kleju bez obawy, że zetrzemy też kolor. Po sklejeniu modelu zawsze lakieruję tym lakierem .Ja kładę jeszcze dwie warstwy ale jeśli ktoś woli żeby model się świecił jak ps... to może położyć kolejne warstwy.
Gorzej było właśnie z tym klejem introligatorskim gdzie tylko powierzchnie płaskie nie stanowiły problemu w klejeniu. Na styk była mordęga a i zbyt duża ilość tego kleju powodowała rozmiękczenie kartonu i brzydkie zafalowania w okolicach wręg.
Nie zaimpregnowalem kartonu i już na początku pierwsza próba wytarcia nadmiaru kleju za pomocą rozcieńczalnika skończyła się przetarciem koloru . Poniżej nieudolna próba zamaskowania takiego przetarcia.

Po kilku próbach sklejenia klejem introligatorskim wręg w poszycie stwierdziłem że lepiej sobie oszczędzę nerwów i wrócę do poliuretanowego, o takiego:

Nawet sklejenie wręgi do wręgi nie do końca mnie zadowoliło bo dobrze spasowane wręgi po sklejeniu introligatorem spęczniały i powstała drobna szpara która znikała po mocniejszym dociśnięciu.
Model też nie pozwalał mi się cieszyć klejeniem. Tak jak wspomniałem klejąc modele pana Wasiaka trzeba się przygotować na duuuużo cierpliwości .Mimo ze sam model jest prosty bez większych szczegółów to jednak niemożność dopasowania poszczególnych części wymaga myślenia i pasowania nie tylko trzy razy .Na samym początku dziób trzeba było skorygować żeby jako tako wyglądał. Dalej doklejając belkę ogonową lepiej nie ufać znaczkom wykreślających prawidłową osiowość wzdłużną śmigłowca bo belka jest lekko skrzywiona w stosunku do bryły głównej mimo pokrywania się tych znaczników. Całkowitą zagadką jest wirnik ogonowy gdzie niektóre koncepcje montażu zaproponowane przez autora nie mają w ogóle sensu. I ostatnia rzecz która mną wstrząsnęła i całkowicie już dobiła to gondole silnikowe. Szkielet tych silników jest zaprojektowany ,ale chyba do innego modelu. Ten na pewno nie można zgrać z poszyciem. Chociaż gdzieś ktoś zaproponował ,a ja za nim potwierdzę , że najlepiej poszycie tych silników rozciąć na trzy oddzielne części. Później już tylko chciałem model skończyć i mieć go z głowy.
Wiem ,że nie pokazuję i trochę może mętnie wyszczególniam niektóre ułomności tego modelu. Ktoś może powiedzieć ,że maskuje swoje własne błędy i może ma rację ,ale mnie już ten model wykończył i jeśli ktoś chce spróbować i skorygować to co tu napisałem zachęcam do klejenia. Odradzam ten model początkującym i mniej doświadczonym bo mogli by się na samym początku zniechęcić do klejenia( chociaż ja zaczynałem od Dauglasa SBD-3 pana Wasiaka i jakoś się nie zniechęciłem).
A oto kilka zdjęć tego modelu .Przepraszam za jakość ale aparat pożyczony tylko na godzinę a moje umiejętności zerowe.










A oto zdjęcie które unaocznia dlaczego zaraz po zrobieniu tych zdjęć oddałem model w dobre ręce kolegi ,który chyba bardziej pokochał moje dzieło niż ja. Zasobniki uzbrojenia były przyklejane jako ostatnie i taki smutny koniec. Pewnie moja wina ale było mi już wszystko jedno jak go kończyłem.

A tu jedyna osoba w domu która się cieszy kiedy coś kleję

Pozdrawiam wszystkich