Coraz bliżej finiszu budowy! Właściwie, sklejone jest już wszystko tak jak powinno być poza karabinem na tył wieży (będzie dużo blach na nim :) ).
Dałem farbom olejnym po wash'ach i innych zabiegach niemal tydzień na wyschnięcie, żeby nie było niespodzianek. Potem prysnąłem z aerografu moim ulubionym lakierem satynowym Vallejo Model Color i pobawiłem się z delikatnymi odpryskami i otarciami farby. Ale ten zabieg jeszcze nie jest dokończony, więc się nim nie pochwalę narazie

Przede wszystkim konieczne było dorobienie 28 uchwytów na pasy mocujące ekwipunek na wieży. Najmniejsze blaszki jakimi operowałem w takiej ilości. Nawet robienie niemieckich zacisków na narzędzia to przy tym drobnostka. Blacha wyginała się w każdą stronę, tylko nie w pożądaną. Producent dostarczył coś koło 64 uchwytów, więc ponad 30 jest zapasowych :) Mi się udało 6 zmarnować. Koniec końców, jakoś przykleiłem, żeby dało się chociaż parę pasów przewlec. Dla większego dramatyzmu nie dałem pełnego zestawu pasów.



Kolejny bajer - rozstawiane tyczki na których można rozpiąć materiał nad wieżą na wypadek deszczu. U mnie w pozycji leżącej. Materiał, będący de facto pierwszą "szmatą" jaką zrobiłem na modelu, parę zdjęć poniżej. Przybył też wreszcie "duckbill", owy kaczy dziób, przeciwwaga na tył wieży. Był on odlewany. Warto w tym miejscu wspomnieć, że M10 miał ręczny system obrotu wieżą. Gdy puszczono na szybciocha do walki pierwsze partie z "gołą wieżą", bez żadnej przeciwwagi, okazało się, że na pochyleniach terenu przekraczających 5% załoga nie jest w stanie obrócić działa. Początkowo doczepiano co się dało z tyłu wieży, ostatecznie wydłużono samą konstrukcję wieży i dodano owy kaczy dziób.
I tak sobie kurcze patrzę, że dobrze przed malowaniem zrobić fotki w makro - wszystkie farfocle widzę do usunięcia...










