Ciąg dalszy zmagań z czarną masą ( Hurricanem ) następuje już teraz.
Nie za bardzo pasujące do kadłuba stateczniki poziome trochę przyciąłem u góry ( aby chociaż dolną powierzchnią w całości zetknęły się z kadłubem ) i przykleiłem. Dźwigary statecznika też doszły do kadłuba. Wróciłem do sklejania sterów wysokości w których były za długie żeberka. Dłuższe skróciłem o 3 mm, krótsze o 1,5 mm i nie sklejając do końca przymierzyłem do statecznika i...

... i zabrakło właśnie tego co obciąłem

. Czy dobrze zrobiłem dopasowując ( przez docięcie ) przyleganie statecznika do kadłuba? Raczej tak bo gdy bym tego nie zrobił to po pierwsze statecznik wisiał by w powietrzu dotykając tylko na małym odcinku do kadłuba, po drugie szczelina miedzy statecznikiem a kadłubem mogłaby nie zostać zasłonięta przez oprofilowanie. Chociaż może by się to mogło udać ale jeszcze do kadłuba nie przylegał dźwigar i o czym to świadczy? Nie wiem. Nie było innego wyjścia jak skrócić poszycie sterów wysokości.

Następnie po pocienieniu i uformowaniu przykleiłem oprofilowania stateczników.

Jak zwykle jedno wyszło lepiej od drugiego.
Idąc dalej z budową trafiło na skrzydła. A na początek zostały zrobione szkielety centropłata i płatów. Zachciało mi się zrobić w dźwigarach prawdziwe otwory zamiast narysowanych.

W skrzydłach przygotowałem miejsca ma działka, ale czy je zrobię widoczne to się jeczsze zastanowię.

Żeby nie było za idealnie to szkielety skrzydeł zawierają takie schodki.

O tym co z nimi zrobić zadecyduję później. W szkielecie centropłata też nie wszystkie elementy do siebie pasowały. Ścianki komory podwozia nie dość ze miały zamienione oznakowanie stron to jeszcze nie pasowały na żadną ze stron.

Rozciąłem je na dwie części i zacząłem indywidualnie dopasowywać do szkieletu z obcięciem wystającego fragmentu.

Te skośne rynienki mocowane do przycinanej ścianki też wymagały przycięcia.
Po rozpatrzeniu sie w warunkach pasowania poszycia centropłata do szkieletu pozwoliłem sobie na podklejenie poszycia brystolem. Brystol nie był grubszy od sklejek przyklejanych na końcach poszycia centropłata więc nie powinno być kłopotów z pasowaniem do szkieletu. A jednak był. Po jednej stronie otwór wnęki podwozia pasował idealnie do wnęki po drugiej nie.

Zacząłem poszukiwać przyczyny, bo poszycie przylegało do żeberka idealnie po obu stronach a jednak coś było nie tak. No i wyszło szydło z worka i przyczyna znalazła się.

Jedno z żeberek było przesunięte o blisko 1 mm względem drugiej strony.

Żeby było ciekawiej to szkielet skleiłem dokładnie według oznaczeń narysowanych na jego elementach. Co tam drobne 1mm w dobie projektowania komputerowego. Żeby nie rwać szkieletu spiłuję żeberko i z właściwym przesunięciem przykleję szkielet połówki skrzydła i dopiero cały zespół skrzydła zacznę oklejać poszyciem. Aż się boję co może mnie jeszcze czekać z dopasowaniem wycięć pod lotki i reflektory. O komorach uzbrojenia chyba zapomnę lepiej nie szukać sobie utrudnień.
Do następnego odcinka.
CDN...
ps. Z komentarzem na temat jakości projektu jeszcze się wstrzymam, jak długo nie wiem?