[Relacja] s/s "Sołdek"
Moderatorzy: ModTeam, Sekretarz
Gulation Jeśli pozwolisz to dwa słowa. Najpierw skąd ja to znam, podobnie było w Ławoczkine też chciałem przycinać poszycie sugerując się kształtem krzywo wyrysowanego szkieletu. Na szczęście Tad w porę zwrócił mi uwagę.
Druga sprawa to mam wrażenie że ścianki tylne nadbudówki dałeś lekko pod kątem, wychylone są od pionu w kierunku rufy, a powinny być prosto. Chyba, że to tylko złudzenie?
Druga sprawa to mam wrażenie że ścianki tylne nadbudówki dałeś lekko pod kątem, wychylone są od pionu w kierunku rufy, a powinny być prosto. Chyba, że to tylko złudzenie?
Witam wszystkich,
Dziś będzie trochę lektury na dobranoc, choć mam nadzieję, że nie pośniecie czytając tę nuuuuudną relację
Szpachlowanie, szlifowanie, malowanie, szpachlowanie, szlifowanie, malowanie... Tak można by w skrócie opisać czynności na jakich zeszło mi ostatnio życie w stoczni przy pracy nad „Sołdkiem”. Tak to już jest, że jak się działa ze szpachlą i następnie z farbą, zwłaszcza przy starym zmechaconym kartonie i „tak sobie” rozrysowanej wycinance to lekko nie ma
Farba bezlitośnie wyciąga na wierzch wszelkie paprochy i nierówności (wbrew częstej opinii, że malowanie maskuje tego typu mankamenty – swoją drogą pomyślcie Ci, którzy głosicie takie poglądy: po co robić gładź gipsową na ścianie przed malowaniem? Co by było gdyby jej nie kłaść? Farba zakryje nierówności? No właśnie... Tak i w modelu wszystko musi być gładkie, żeby po chlapnięciu olejną „Sołdek” nie miał się czego wstydzić.
Ponadto czas upływa mi na ćwiczeniach z aerografem. Nauka malowania tym cudem techniki
jest trudna ale nie bez postępów. No bo tak: farba za rzadka – problem; farba za gęsta – problem; za dużo powietrza – problem; za dużo farby – problem; itd., itp. Wiem, wiem, przysłowiowej Ameryki nie odkrywam, ale dla mnie to zupełnie nowe i bardzo cenne doświadczenie, którym się dzielę. Umiem już odpowiednio przygotować farbę do malowania: lepiej, jak farba będzie za rzadka, niż za gęsta. Jak jest za gęsta, aerograf pluje, a dysza się zatyka i nie ma malowania. Jeno nerwica człowieka bierze...
Swoją drogą trochę minęło zanim wpadłem jak skutecznie zabezpieczać dyszę przed zasychaniem farby w przerwach malowania. Ważne, że ostatecznie to wymyśliłem (a to takie proste):

Co się tyczy farb, (mam na myśli teraz głównie akryle) też różnie kryją malowaną powierzchnię: jedne lepiej inne gorzej. Kolor czerwony, błyszczący Model Mastera (nr 4632) dał mi tak w kość, że dno poleciałem starym, poczciwym czerwonym, matowym Humbrolem (nr 60). Czerwony Model Master niestety nie kryje za dobrze, a po rozcieńczeniu to już w ogóle. Z Humbrolem nie ma tego problemu. Dno nie ma co prawda krzty połysku i trzeba by je polakierować żeby miało lekki połysk okrętowej olejnicy. Dalsze perypetie jednak, sprawiły, że ostatecznie pokryłem część podwodną kadłuba jeszcze innym kolorem, ale o tym za moment.
Szara Pactra (A94) i czarny Model Master (nr 4700) kryją za to znakomicie. Można je rozcieńczać do woli, a i tak ładnie kryją malowaną powierzchnię. Ja rozcieńczam farby z użyciem wody dejonizowanej (z racji wykonywanej pracy mam do niej nieograniczony dostęp), choć zauważyłem, że zwykła „kranówa” tak samo się do tego nadaje. Ciekawe efekty daje rozcieńczanie farby wamodowskim zmywaczem do farb akrylowych. Wydaje się, jakby farba ze zmywaczem lepiej „zachowywała się” podczas malowania aerografem (łatwiej się rozpyla, równiej kryje i lepiej się trzyma powierzchni). Niestety zauważyłem też efekty uboczne: na białym kolorze Pactry rozcieńczanym w ten sposób zmywaczem, przy malowaniu robią dziwne żółte zacieki na powierzchni. Nie polecam do jasnych kolorów. Poza tym pewnie możne użyć po prostu opóźniacza do farb akrylowych, ale takowego nie posiadam.
Przy okazji malowania kadłuba miałem możliwość wypróbować tajemniczą dla mnie metodę „podwójnej taśmy”, o której pisał Rutek w wątku jhradcy:
http://www.kartonwork.pl/forum/viewtopi ... &start=130
Pozwala ona na równe i precyzyjne, a zarazem nie niszczące kleju ułożenie taśmy malarskiej na modelu:

Inne zdjęcia ze wstępnych prac malarskich prezentuję poniżej. Na kilku widać dodatkowo zrobione drobiazgi przed malowaniem: podstawę windy kotwicznej, kluzy kotwiczne oraz dwie mniejsze kluzy w nadburciu dziobówki. Ponadto kilka razy udało mi się nadłamać ściany nadbudówki dziobowej. Szkoda, że ich nie odciąłem przed przyklejeniem burt. Takie wystające delikatne „uszy” przeszkadzają trochę w majstrowaniu przy kadłubie w stanie surowym...

Jak już wspomniałem, prace przy części podwodnej kadłuba szły niestety jakoś pod górkę. Mianowicie czerwony Humbrol, którym się zachwycałem kryje model dziwnie szorstką warstwą, która z lubością zostaje przy dotykaniu na palcach i za pomocą tychże roznosi się paskudnie po okolicy i podłożu... Nie wiem czemu zawdzięczać takie właściwości – farba nanosi się z aerografu zbyt przesuszona i potem ją z łatwością wycieram paluchami, albo jest już stara... Pojęcia nie mam. W każdym razie prace poprawkowe nad dnem (szlifowanie i malowanie) dały w efekcie zabrudzenia, które udało mi się również papierem ściernym nanieść na sąsiadujące czarne i białe fragmenty burt. W konsekwencji, próba pokrycia tych drugich kolejną warstwą białego koloru dała wychodzącą ciągle na wierzch ładną malinkę :-/ Nie sposób było ją zamalować ani usunąć. Biała farba po prostu rozpuszczała pigment i od razu różowiała. Próbowałem podkładu z białego matowego Humbrola – działało, ale jak położyłem na to białą Pactrę, to powyłaziły dziwne zmarszczki. W końcu powiedziałem dość i zeszlifowałem farbę. Ponieważ nie zeszlifowałem jej równo – ma tendencję do schodzenia w płatach/łuszczenia się pod papierem ściernym- położyłem warstwę szpachli i wyszlifowałem znowu wszystkie białe powierzchnie na gładko. W końcu było OK. Dno pomalowałem trochę inną błyszczącą czerwienią Humbrola (132), nie tak bardzo brudzącą ręce po pomalowaniu jak w poprzedniej wersji

Przy okazji, po raz kolejny stwierdziłem, że łączenie burt i pokładu w modelu nie jest zbyt ładne i przejechałem po całej długości szpachlą i papierem ściernym. I to dzięki mobilizującej funkcji forum- stwierdziłem, że trzeba się bardziej przyłożyć do tej pracy, bo przecież nie można tego Wam pokazać w takiej formie. No i poprawiłem

Potem było już tylko ostatnie maskowanie przed malowaniem- ważna sprawa, bo jak się to źle wykona, to można sobie model popaprać przy malowaniu i trzeba znów coś poprawiać. Jak zwykle u mnie, takie coś mnie wcześniej spotkało i musiałem poprawiać
.

Po pomalowaniu wszystkiego aerografem i zdjęciu masek, w kilku miejscach pod taśmę wdarła się farba i musiałem to ręcznie „podpacykować” odpowiednimi kolorami. Pędzelkiem malowałem też na biało ścianę dziobówki, ścianę pokładu szańcowego i wszystko na pokładzie rufowym. Było tam trochę manewrowania ale jakoś to wyszło. Poprawiać bardziej nie będę, bo czuję, że jak zacznę kombinować to coś właśnie zepsuję. Z efektu końcowego jestem zadowolony połowicznie
, bo wiele mogło wyglądać lepiej, ale nie jest źle. Teraz pracuję nad napisami na burtach i polakieruję całość.
P.S. 1
Na ostatnim zdjęciu widać główny mankament mojego modelu
Ten Wielki Babol (w skrócie TWB) został zauważony już dawno temu, zaraz po zamontowaniu pokładu łodziowego, ale że kadłub był piankowany i szpachlowany nic z tym nie umiałem zrobić. Ot, będzie taki „Sołdek” z przetrąconym grzbietem, choć robiąc deski pokładu spróbuję nieco zmniejszyć optycznie to wrażenie.
P.S. 2
Zdjęcie rufy specjalnie dla Ciebie Piotrze, cobyś ocenił kąty proste i inne takie

To tyle, do miłego zobaczenia,
Łukasz
Dziś będzie trochę lektury na dobranoc, choć mam nadzieję, że nie pośniecie czytając tę nuuuuudną relację

Szpachlowanie, szlifowanie, malowanie, szpachlowanie, szlifowanie, malowanie... Tak można by w skrócie opisać czynności na jakich zeszło mi ostatnio życie w stoczni przy pracy nad „Sołdkiem”. Tak to już jest, że jak się działa ze szpachlą i następnie z farbą, zwłaszcza przy starym zmechaconym kartonie i „tak sobie” rozrysowanej wycinance to lekko nie ma

Ponadto czas upływa mi na ćwiczeniach z aerografem. Nauka malowania tym cudem techniki

Swoją drogą trochę minęło zanim wpadłem jak skutecznie zabezpieczać dyszę przed zasychaniem farby w przerwach malowania. Ważne, że ostatecznie to wymyśliłem (a to takie proste):

Co się tyczy farb, (mam na myśli teraz głównie akryle) też różnie kryją malowaną powierzchnię: jedne lepiej inne gorzej. Kolor czerwony, błyszczący Model Mastera (nr 4632) dał mi tak w kość, że dno poleciałem starym, poczciwym czerwonym, matowym Humbrolem (nr 60). Czerwony Model Master niestety nie kryje za dobrze, a po rozcieńczeniu to już w ogóle. Z Humbrolem nie ma tego problemu. Dno nie ma co prawda krzty połysku i trzeba by je polakierować żeby miało lekki połysk okrętowej olejnicy. Dalsze perypetie jednak, sprawiły, że ostatecznie pokryłem część podwodną kadłuba jeszcze innym kolorem, ale o tym za moment.
Szara Pactra (A94) i czarny Model Master (nr 4700) kryją za to znakomicie. Można je rozcieńczać do woli, a i tak ładnie kryją malowaną powierzchnię. Ja rozcieńczam farby z użyciem wody dejonizowanej (z racji wykonywanej pracy mam do niej nieograniczony dostęp), choć zauważyłem, że zwykła „kranówa” tak samo się do tego nadaje. Ciekawe efekty daje rozcieńczanie farby wamodowskim zmywaczem do farb akrylowych. Wydaje się, jakby farba ze zmywaczem lepiej „zachowywała się” podczas malowania aerografem (łatwiej się rozpyla, równiej kryje i lepiej się trzyma powierzchni). Niestety zauważyłem też efekty uboczne: na białym kolorze Pactry rozcieńczanym w ten sposób zmywaczem, przy malowaniu robią dziwne żółte zacieki na powierzchni. Nie polecam do jasnych kolorów. Poza tym pewnie możne użyć po prostu opóźniacza do farb akrylowych, ale takowego nie posiadam.
Przy okazji malowania kadłuba miałem możliwość wypróbować tajemniczą dla mnie metodę „podwójnej taśmy”, o której pisał Rutek w wątku jhradcy:
http://www.kartonwork.pl/forum/viewtopi ... &start=130
Pozwala ona na równe i precyzyjne, a zarazem nie niszczące kleju ułożenie taśmy malarskiej na modelu:



Inne zdjęcia ze wstępnych prac malarskich prezentuję poniżej. Na kilku widać dodatkowo zrobione drobiazgi przed malowaniem: podstawę windy kotwicznej, kluzy kotwiczne oraz dwie mniejsze kluzy w nadburciu dziobówki. Ponadto kilka razy udało mi się nadłamać ściany nadbudówki dziobowej. Szkoda, że ich nie odciąłem przed przyklejeniem burt. Takie wystające delikatne „uszy” przeszkadzają trochę w majstrowaniu przy kadłubie w stanie surowym...







Jak już wspomniałem, prace przy części podwodnej kadłuba szły niestety jakoś pod górkę. Mianowicie czerwony Humbrol, którym się zachwycałem kryje model dziwnie szorstką warstwą, która z lubością zostaje przy dotykaniu na palcach i za pomocą tychże roznosi się paskudnie po okolicy i podłożu... Nie wiem czemu zawdzięczać takie właściwości – farba nanosi się z aerografu zbyt przesuszona i potem ją z łatwością wycieram paluchami, albo jest już stara... Pojęcia nie mam. W każdym razie prace poprawkowe nad dnem (szlifowanie i malowanie) dały w efekcie zabrudzenia, które udało mi się również papierem ściernym nanieść na sąsiadujące czarne i białe fragmenty burt. W konsekwencji, próba pokrycia tych drugich kolejną warstwą białego koloru dała wychodzącą ciągle na wierzch ładną malinkę :-/ Nie sposób było ją zamalować ani usunąć. Biała farba po prostu rozpuszczała pigment i od razu różowiała. Próbowałem podkładu z białego matowego Humbrola – działało, ale jak położyłem na to białą Pactrę, to powyłaziły dziwne zmarszczki. W końcu powiedziałem dość i zeszlifowałem farbę. Ponieważ nie zeszlifowałem jej równo – ma tendencję do schodzenia w płatach/łuszczenia się pod papierem ściernym- położyłem warstwę szpachli i wyszlifowałem znowu wszystkie białe powierzchnie na gładko. W końcu było OK. Dno pomalowałem trochę inną błyszczącą czerwienią Humbrola (132), nie tak bardzo brudzącą ręce po pomalowaniu jak w poprzedniej wersji




Przy okazji, po raz kolejny stwierdziłem, że łączenie burt i pokładu w modelu nie jest zbyt ładne i przejechałem po całej długości szpachlą i papierem ściernym. I to dzięki mobilizującej funkcji forum- stwierdziłem, że trzeba się bardziej przyłożyć do tej pracy, bo przecież nie można tego Wam pokazać w takiej formie. No i poprawiłem


Potem było już tylko ostatnie maskowanie przed malowaniem- ważna sprawa, bo jak się to źle wykona, to można sobie model popaprać przy malowaniu i trzeba znów coś poprawiać. Jak zwykle u mnie, takie coś mnie wcześniej spotkało i musiałem poprawiać









Po pomalowaniu wszystkiego aerografem i zdjęciu masek, w kilku miejscach pod taśmę wdarła się farba i musiałem to ręcznie „podpacykować” odpowiednimi kolorami. Pędzelkiem malowałem też na biało ścianę dziobówki, ścianę pokładu szańcowego i wszystko na pokładzie rufowym. Było tam trochę manewrowania ale jakoś to wyszło. Poprawiać bardziej nie będę, bo czuję, że jak zacznę kombinować to coś właśnie zepsuję. Z efektu końcowego jestem zadowolony połowicznie

P.S. 1
Na ostatnim zdjęciu widać główny mankament mojego modelu

P.S. 2
Zdjęcie rufy specjalnie dla Ciebie Piotrze, cobyś ocenił kąty proste i inne takie

















To tyle, do miłego zobaczenia,
Łukasz
£ukasz. Ne ma slow
.Super
. Bardzo lube takie szczególne relacje.Co do malowania to zgadzam siê ze farba nic nie kryje lecz wykryje wszystkie b³êdy i niedoróbki a¿ do mikrona.Ten kto tego nie robi³ po prostu nie wie ile to pracy i do¶wiadczenia trzeba. Zrobi³e¶ wielka robotê i widzie ze to by³o nie tak ju¿ i ³atwo. Ale proszê popraw przód. Zrobi³e¶ tyle ze jeszcze niewiele naprawdê pokonasz. Bo to jest w takim widocznym miejscu.A tak to kad³ub masz super. Pozdrawiam i bardzo czekam przed³u¿enia relacji. 





Gulationie wręcz mnie zamurowało jak to zobaczyłem. Ja uwielbiam takie relacje
, wszystko opisane i pokazane. Poruszony każdy napotkany problem. Nie tylko praca nad tym modelem, a tej włożyłeś całe mnóstwo jak i przeogromne zasoby cierpliwości, ale i napisanie takiej relacji wymaga dużo pracy. Ja osobiście dzielę relację na rzeczowe i pokazowe. Ta należy do tego pierwszego szlachetnego gatunku. Jeśli mogę cokolwiek wnieś do twojej pracy to zgadzam się z Antanas-em, że warto postarać się trochę poprawić ten felerek na dziobie. Może papierkiem 1200?. Takiego używam przy szlifowaniu Suma. No i jeszcze jedna rzecz dotycząca maskowania, ja zainwestowałem w taśmę Tamiya i jestem bardzo zadowolony. Możesz ją używać z malarską w ten sposób że Tamya stanowi granicę odcięcia koloru, a na nią zachodzi malarska. Nic ci nie podciekanie i ładnie dochodzi.
Czekam już teraz spokojnie na ciąg dalszy bo okazuje się, że im dłuższe czekanie tym zaskoczenie i oszołomienie wynikami większe

Czekam już teraz spokojnie na ciąg dalszy bo okazuje się, że im dłuższe czekanie tym zaskoczenie i oszołomienie wynikami większe

Witajcie,
Już mnie tak Panowie nie zawstydzajcie
...a tak serio, to bardzo się cieszę, że komuś podoba się moja praca nad modelem i nad relacją. Wczoraj aż się zdziwiłem, ile czasu zajęło mi edtytowanie tego wpisu... ale jak się chce mieć bogatą w słowo i ilustrację relację, to trzeba się napracować.
Macie chyba rację Antanasie i Piterski z tym dziobem. Im dłużej na niego patrzę, tym bardziej widzę, że nie może tak zostać. Nie ucieknę przed koniecznością kolejnej poiprawki... Brrr... Już mnie trochę zmęczył ten kadłub więc może jeszcze podłubię przy czymś innym i wrócę do tego tematu bardziej zdystansowany ale to poprawię. Obiecuję :->
Nie wiem czy drobny papier tu coś da Piotrze. Biała farba z nadburcia, która pod warstwą czarnego koloru dała taki brzydki schodek na dziobie nie zeszlifuje się znowu tak łatwo. Zacznie się zapewne łuszczyć jak zacznę mocniej naciskać żeby ją zetrzeć, wydrę sporą wyrwę i będę musiał łączenie kolorów szpachlować i malować. Tak czy siak będę szpachlował, ale chyba uderzę nieco grubszym papierem.
Czekaj Piterski cierpliwie, a budowniczy Łukasz już za jakiś czas coś znowu pokaże
Pozdrawiam
Glutation
Już mnie tak Panowie nie zawstydzajcie

Macie chyba rację Antanasie i Piterski z tym dziobem. Im dłużej na niego patrzę, tym bardziej widzę, że nie może tak zostać. Nie ucieknę przed koniecznością kolejnej poiprawki... Brrr... Już mnie trochę zmęczył ten kadłub więc może jeszcze podłubię przy czymś innym i wrócę do tego tematu bardziej zdystansowany ale to poprawię. Obiecuję :->
Nie wiem czy drobny papier tu coś da Piotrze. Biała farba z nadburcia, która pod warstwą czarnego koloru dała taki brzydki schodek na dziobie nie zeszlifuje się znowu tak łatwo. Zacznie się zapewne łuszczyć jak zacznę mocniej naciskać żeby ją zetrzeć, wydrę sporą wyrwę i będę musiał łączenie kolorów szpachlować i malować. Tak czy siak będę szpachlował, ale chyba uderzę nieco grubszym papierem.
Czekaj Piterski cierpliwie, a budowniczy Łukasz już za jakiś czas coś znowu pokaże

Pozdrawiam
Glutation
Cześć wszystkim,
Dziś mam do Was małą prośbę: poniżej załączam rysunek, na którym zaznaczyłem (prawdopodobnie) pokrywę luku zasobni węglowej. Nie jestem pewien czy jest to właśnie to, co myślę. Co więcej w rzucie z góry widać, że był on prawdopodobnie pokryty (przyśrubowanymi?) deskami. Nie mam pojęcia: co to jest tak naprawdę, czy jeśli to jest luk, to był pokryty drewnem jasnym czy ciemnym... Jeśli ktoś ma jakieś podpowiedzi lub obecne zdjęcie tego miejsca byłbym wdzięczny.

P.S.
Jeśli jesteście posiadaczmi jakichkolwiek zdjęć "Sołdka" z wczesnych etapów jego żywota lub nawet budowy, albo znacie namiary w sieci na jakieś ciekawe, a mniej znane miejsce związane z tą jednostką to będę wdzieczny niczym cymbał brzmiący. Oczywiście może to być którakolwiek z jego jednostek bliźniaczych np: "Pierwomajsk".
Pozdrawiam
Łukasz
Dziś mam do Was małą prośbę: poniżej załączam rysunek, na którym zaznaczyłem (prawdopodobnie) pokrywę luku zasobni węglowej. Nie jestem pewien czy jest to właśnie to, co myślę. Co więcej w rzucie z góry widać, że był on prawdopodobnie pokryty (przyśrubowanymi?) deskami. Nie mam pojęcia: co to jest tak naprawdę, czy jeśli to jest luk, to był pokryty drewnem jasnym czy ciemnym... Jeśli ktoś ma jakieś podpowiedzi lub obecne zdjęcie tego miejsca byłbym wdzięczny.

P.S.
Jeśli jesteście posiadaczmi jakichkolwiek zdjęć "Sołdka" z wczesnych etapów jego żywota lub nawet budowy, albo znacie namiary w sieci na jakieś ciekawe, a mniej znane miejsce związane z tą jednostką to będę wdzieczny niczym cymbał brzmiący. Oczywiście może to być którakolwiek z jego jednostek bliźniaczych np: "Pierwomajsk".
Pozdrawiam
Łukasz
Witam,
Lecimy dalej z tym koksem... Choć nieco z opóźnieniem
Zacząłem budować zasobnię węglową ze świetlikiem kotłowni, świetlik siłowni i świetlik kuchni. Właściwie, to elementy te potrzebne mi były do zamontowania na pokładzie łodziowym listew (ale terminologia ;) odgraniczających je od desek pokładu (listwy widzieliście już poprzednim razem), a po drugie stanowiły miłą odmianę od szlifowania i malowania bryły kadłuba 

Trzeba je było oczywiście trochę zmodyfikować. Rozrysowane i wycięte nie dałyby się dobrze skleić. W zasobni węgla byłyby w kilku miejscach ogromne dziurska, ze względu na zbyt małą długość części ścian, nie mówiąc o kompletnym braku czterech trójkątnych ścianek przy świetliku. Na szczęście, jak zawsze w tej sytuacji, przyszedł mi z pomocą zapas papieru w postaci ścinków z wycinanki. Dosztukowanie brakujących fragmentów to nic trudnego. Dodatkowo, w zasobni węglowej wykonałem od spodu krzyżakowe wzmocnienie, coby się nie zapadła przy doklejaniu do kadłuba i późniejszym montażu komina. Pokrywy świetlików wykonałem od nowa w Corelu, bo te z wycinanki... każdy miał inny wymiar i ułożenie/rozstaw bulajów. A tak, są przynajmniej powtarzalne

Przy okazji robienia świetlika, zupełnie przypadkowo zwróciłem uwagę na pewien ciekawy efekt uboczny dziurkowania kartonu z użyciem znanej wszystkim igły lekarskiej: pozostające po drugiej stronie wypukłości/kołnierze wokół otworów:

Być może jest to tylko skutek używania stępionej igły, niemniej jeśli pokrywy świetlika przyklejać lewą stroną tak, żeby te wypukłości znalazły się od widocznej, zewnętrznej strony, uzyskuje się ciekawy rezultat. Powstaje na powierzchni elementu obramowanie każdego okienka, co jest ze wszechmiar pożądanym detalem, przypominającym oryginał. Myślę, że wygląda to ciekawie, a co ważniejsze zbliża pokrywę świetlika wyglądem do oryginału. Pokrywy świetlika kotłowni wzbogaciłem dodatkowo o zawiasy i uchwyty. Kształt uchwytów akurat wyszedł mi przy użyciu najzwyklejszych nożyczek, na których mocno naciągając owinąłem drucik miedziany. Zresztą, sami zobaczcie na zdjęciach

Pozdrawiam
Łukasz
Lecimy dalej z tym koksem... Choć nieco z opóźnieniem






Trzeba je było oczywiście trochę zmodyfikować. Rozrysowane i wycięte nie dałyby się dobrze skleić. W zasobni węgla byłyby w kilku miejscach ogromne dziurska, ze względu na zbyt małą długość części ścian, nie mówiąc o kompletnym braku czterech trójkątnych ścianek przy świetliku. Na szczęście, jak zawsze w tej sytuacji, przyszedł mi z pomocą zapas papieru w postaci ścinków z wycinanki. Dosztukowanie brakujących fragmentów to nic trudnego. Dodatkowo, w zasobni węglowej wykonałem od spodu krzyżakowe wzmocnienie, coby się nie zapadła przy doklejaniu do kadłuba i późniejszym montażu komina. Pokrywy świetlików wykonałem od nowa w Corelu, bo te z wycinanki... każdy miał inny wymiar i ułożenie/rozstaw bulajów. A tak, są przynajmniej powtarzalne




Przy okazji robienia świetlika, zupełnie przypadkowo zwróciłem uwagę na pewien ciekawy efekt uboczny dziurkowania kartonu z użyciem znanej wszystkim igły lekarskiej: pozostające po drugiej stronie wypukłości/kołnierze wokół otworów:

Być może jest to tylko skutek używania stępionej igły, niemniej jeśli pokrywy świetlika przyklejać lewą stroną tak, żeby te wypukłości znalazły się od widocznej, zewnętrznej strony, uzyskuje się ciekawy rezultat. Powstaje na powierzchni elementu obramowanie każdego okienka, co jest ze wszechmiar pożądanym detalem, przypominającym oryginał. Myślę, że wygląda to ciekawie, a co ważniejsze zbliża pokrywę świetlika wyglądem do oryginału. Pokrywy świetlika kotłowni wzbogaciłem dodatkowo o zawiasy i uchwyty. Kształt uchwytów akurat wyszedł mi przy użyciu najzwyklejszych nożyczek, na których mocno naciągając owinąłem drucik miedziany. Zresztą, sami zobaczcie na zdjęciach







Pozdrawiam
Łukasz
-
- Posty: 380
- Rejestracja: 2006-12-03, 00:15
- Lokalizacja: OPOLE