Marzenie niemieckiego termita... czyli Focke-Wulf Ta-154
: 2010-08-14, 18:23
Witam! W końcu pojawiła się u mnie chęć pokazania modelu który zacząłem sklejać pod koniec września 2009 r. a skończyłem dopiero na początku obecnego roku. Ten model dał mi w kość najbardziej ze wszystkich które do tej pory sklejałem. Rozwiązania w nim zawarte oraz błędy/niedopatrzenia odpychały skutecznie od klejenia, ale po kolei.
Niżej prezentowany model pochodzi z wyd. MODELIK nr. 14 z 2003 r. jest oczywiście w skali 1:33 i opracował go Krzysztof Fiołek.
Model opracowano w skali 1:33 w malowaniu siódmego prototypu Focke-Wulf Ta 154 V7 TE+FK Werk Nr. 100007, utraconego 07.04.1944 A wyglądał tak:


Historia samej konstrukcji jest ciekawa. Otóż we wrześniu 1942 roku ministerstwo lotnictwa III Rzeszy niemieckiej widząc skuteczność brytyjskiego ,,Mosquito” złożyło zamówienie na nocny myśliwiec dwumiejscowy o konstrukcji drewnianej . W Ta-154 zastosowano cienką sklejkę lotniczą impregnowaną żywicami którą klejono warstwami. Jedynie osłony silników i kabina pilotów były wykonane z metalu, czyli zasady budowy były zbliżone do ,,Mosquito”. Pierwszy egzemplarz zbudowano bardzo szybko i już w czerwcu 1943 r. oblatano go. Produkcja seryjna ruszył rok później. Lecz cały czas projektowi towarzyszył pech (nie domykanie się elektrycznie zamykanego podwozia, rozwarstwianie się poszycia, drgania kadłuba przy zastosowaniu uzbrojenia 4x MK 108 kal. 30 mm ) ostatecznie wyprodukowano około 50 egzemplarzy, które w większości zostały zniszczone jeszcze przed wcieleniem do jednostek przez alianckie naloty, a nieliczne sztuki które uniknęły tego losu zostały przerobione na zespół Mistel. To tak w skrócie, po więcej odsyłam do książek i Internetu.
Jako pomoc naukowa przy budowie służył mi oczywiście Internet oraz dwa numery ,,Nowej techniki wojskowej” (numery: 5 i 6 z 2000 r.) gdzie można znaleźć artykuł o rzeczonym samolocie.
Pierwszy zgrzyt na który się natknąłem przy budowie nastąpił już podczas przeglądania zawartości wycinanki:

Nie trzeba być wielkim znawcą lotnictwa by stwierdzić, że autor zaleca wkleić pedały do góry nogami! Dodatkowo w tym modelu nie istniej coś takiego jak orczyk tylko pedały wystające z podłogi kabiny(a orczyk był zapewniam was- gdzieś poniżej zamieściłem zdjęcie kokpitu, możecie na nim sprawdzić że orczyk był). Tak więc trochę własnej inwencji i powstało coś takiego:

Następnie zabrałem się za kabinę, od siebie dodałem druciki:

Po czym przyszedł czas na tablicę, w opracowaniu była jedynie uproszczona. Zrobiłem drugi egzemplarz, wyciąłem otwory na nie nakleiłem obwódki z cienkiego druciku i pomalowałem (niestety użyłem za gęstej farby i cały efekt diabli wzięli):

Zamontowałem to co do tej pory stworzyłem:


Przyszła kolej na panele boczne. Były w wycinance(huraa!!!), ale bez wajch(buuu!) tak więc puściłem wodze fantazji(nawet bardzo) i wykonałem je według własnego widzimisię:


A tak to wyglądało w oryginale:

W podobny sposób co tablice pilota wykonałem oprzyrządowanie drugiego członka załogi:

Po stworzeniu foteli i próbie zamocowania ich, okazało się, że miejsca na nie są za ciasne, skończyło się na tym że usunąłem podłokietniki i wepchnąłem je na siłę:

Kiedy przebrnąłem przez budowę kabiny było już lepiej (w końcu części do siebie pasowały) aczkolwiek nie rozumiem czemu niektóre wręgi na rysunkach montażowych wyglądały inaczej niż wręgi rzeczywiste(na całe szczęście były oznaczenia ,gdyby nie to było by kiepsko) oraz czemu w opracowaniu nie uwzględniono kilku części na ogonie, które widać na tych schemacie:

odtworzyłem je we własnym zakresie:

Jak na razie więcej było narzekania niż pochwał pod adresem tego modelu, ale w takim nastroju właśnie go tworzyłem. Niezbyt jestem zadowolony z niego, mimo to pokazuje wam go:






















Trzeba w niego włożyć wiele pracy a efekt i tak będzie taki sobie. A dodatkowo cena która wynosi ponad 20 zł nie podnosi jego walorów. Jeśli ktoś jest modelarzem i sadomasochistą w jednym to model idealny dla niego!.
PS. wyd. MODELIK musiało w owym czasie przechodzić ciężki okres, bo oprócz wydania takiego niedopracowanego modelu wyjawiła (zapewne przez przypadek) kolejną tajemnicę XX w. – wunderwaffe które mogło zmienić losy IIWŚ:

Pozdrawiam!!!
Niżej prezentowany model pochodzi z wyd. MODELIK nr. 14 z 2003 r. jest oczywiście w skali 1:33 i opracował go Krzysztof Fiołek.
Model opracowano w skali 1:33 w malowaniu siódmego prototypu Focke-Wulf Ta 154 V7 TE+FK Werk Nr. 100007, utraconego 07.04.1944 A wyglądał tak:


Historia samej konstrukcji jest ciekawa. Otóż we wrześniu 1942 roku ministerstwo lotnictwa III Rzeszy niemieckiej widząc skuteczność brytyjskiego ,,Mosquito” złożyło zamówienie na nocny myśliwiec dwumiejscowy o konstrukcji drewnianej . W Ta-154 zastosowano cienką sklejkę lotniczą impregnowaną żywicami którą klejono warstwami. Jedynie osłony silników i kabina pilotów były wykonane z metalu, czyli zasady budowy były zbliżone do ,,Mosquito”. Pierwszy egzemplarz zbudowano bardzo szybko i już w czerwcu 1943 r. oblatano go. Produkcja seryjna ruszył rok później. Lecz cały czas projektowi towarzyszył pech (nie domykanie się elektrycznie zamykanego podwozia, rozwarstwianie się poszycia, drgania kadłuba przy zastosowaniu uzbrojenia 4x MK 108 kal. 30 mm ) ostatecznie wyprodukowano około 50 egzemplarzy, które w większości zostały zniszczone jeszcze przed wcieleniem do jednostek przez alianckie naloty, a nieliczne sztuki które uniknęły tego losu zostały przerobione na zespół Mistel. To tak w skrócie, po więcej odsyłam do książek i Internetu.
Jako pomoc naukowa przy budowie służył mi oczywiście Internet oraz dwa numery ,,Nowej techniki wojskowej” (numery: 5 i 6 z 2000 r.) gdzie można znaleźć artykuł o rzeczonym samolocie.
Pierwszy zgrzyt na który się natknąłem przy budowie nastąpił już podczas przeglądania zawartości wycinanki:

Nie trzeba być wielkim znawcą lotnictwa by stwierdzić, że autor zaleca wkleić pedały do góry nogami! Dodatkowo w tym modelu nie istniej coś takiego jak orczyk tylko pedały wystające z podłogi kabiny(a orczyk był zapewniam was- gdzieś poniżej zamieściłem zdjęcie kokpitu, możecie na nim sprawdzić że orczyk był). Tak więc trochę własnej inwencji i powstało coś takiego:

Następnie zabrałem się za kabinę, od siebie dodałem druciki:

Po czym przyszedł czas na tablicę, w opracowaniu była jedynie uproszczona. Zrobiłem drugi egzemplarz, wyciąłem otwory na nie nakleiłem obwódki z cienkiego druciku i pomalowałem (niestety użyłem za gęstej farby i cały efekt diabli wzięli):

Zamontowałem to co do tej pory stworzyłem:


Przyszła kolej na panele boczne. Były w wycinance(huraa!!!), ale bez wajch(buuu!) tak więc puściłem wodze fantazji(nawet bardzo) i wykonałem je według własnego widzimisię:


A tak to wyglądało w oryginale:

W podobny sposób co tablice pilota wykonałem oprzyrządowanie drugiego członka załogi:

Po stworzeniu foteli i próbie zamocowania ich, okazało się, że miejsca na nie są za ciasne, skończyło się na tym że usunąłem podłokietniki i wepchnąłem je na siłę:

Kiedy przebrnąłem przez budowę kabiny było już lepiej (w końcu części do siebie pasowały) aczkolwiek nie rozumiem czemu niektóre wręgi na rysunkach montażowych wyglądały inaczej niż wręgi rzeczywiste(na całe szczęście były oznaczenia ,gdyby nie to było by kiepsko) oraz czemu w opracowaniu nie uwzględniono kilku części na ogonie, które widać na tych schemacie:

odtworzyłem je we własnym zakresie:

Jak na razie więcej było narzekania niż pochwał pod adresem tego modelu, ale w takim nastroju właśnie go tworzyłem. Niezbyt jestem zadowolony z niego, mimo to pokazuje wam go:























Trzeba w niego włożyć wiele pracy a efekt i tak będzie taki sobie. A dodatkowo cena która wynosi ponad 20 zł nie podnosi jego walorów. Jeśli ktoś jest modelarzem i sadomasochistą w jednym to model idealny dla niego!.
PS. wyd. MODELIK musiało w owym czasie przechodzić ciężki okres, bo oprócz wydania takiego niedopracowanego modelu wyjawiła (zapewne przez przypadek) kolejną tajemnicę XX w. – wunderwaffe które mogło zmienić losy IIWŚ:

Pozdrawiam!!!